Skip to content

W [SK] Okrutne morderstwo... Mystery Cache

This cache has been archived.

Lekkoduch: Coś się zaczyna, coś się kończy…
Ze względu na działania podejmowane przez polskich Reviewer’ów, ograniczające możliwości zabawy do minimum dla doświadczonych graczy stawiających sobie nowe wyzwania w ramach gry, oraz ograniczające chęci aktywnego udziału w grze, ograniczam istnienie swoich keszy do minimum…
Kesza nie ma w terenie, osoby nie wpisane do logbooka proszone są o nie logowanie kesza

More
Hidden : 2/6/2017
Difficulty:
2.5 out of 5
Terrain:
1.5 out of 5

Size: Size:   small (small)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:

Saska Kępa. Miejsce zabytkowe, jej część jest wpisana do wojewódzkiego rejestru zabytków, spokojne i idealne na weekendowe spacery. Dzielnica, o której mówi się, że choć jest w sąsiedztwie centrum milionowego miasta, to udało jej się zachować cechy prowincji i nie jest do końca Warszawą. Wyjątkowa, stara, uważana za najelegantszą część prawobrzeżnej Warszawy, dzielnica która nie mieści się w żadnych ramach. Z SK związane są losy wielu ciekawych ludzi.

Okrutne Morderstwo

Komisarz Żbik nie był w dobrym nastroju od kilku dni. Od jakiegoś czasu żył w silnym stresie, prześladowały go niepowodzenia, na każdym kroku... ech, lepiej o tym nie myśleć... 

Dzisiejszy poranny telefon i pilne wezwanie, pogłębiło tylko ten stan apatii i zniechęcenia do życia. Siedział na tylnym siedzeniu nieoznakowanego radiowozu, który po niego wysłała Centrala (nie był w stanie sam prowadzić i wolał nie sprawdzać wydychanego powietrza alkomatem) i wpatrywał się w przesuwające się za oknem w zawrotnej szybkością szczeble balustrady Mostu Poniatowskiego. Chyba przysnął...

Obudził go umundurowany sierżant, szarpiąc za ramie. Gdy otworzył oczy stali przed jednym z szeregowców w najpiękniejszej, najbardziej uroczej części Saskiej Kępy. Widok ładnych, zadbanych (przynajmniej niektórych), domków z ogródkami, zdecydowanie poprawił mu nastrój... lubił tę okolice. Urodził się niedaleko stad, tu wychował, tu chodził do przedszkola, do szkoły... Tu bawił się w policjantów i złodziei z chłopakami z sąsiedztwa, tu całował się po raz pierwszy na skałkach w skarszaku... Znał tu każde podwórko, każde drzewo, każdy plot i każdą dziurę w plocie... czyżby? Przecież to było ponad 30 lat temu...

Ładny domek. Od czasu ich wybudowania do dziś są jedna z perełek Saskiej Kepy. 

Przypomniał sobie wykład przemiłego profesora, starszego pana, gdy jeszcze studiował architekturę... "Drodzy studenci. Pomiędzy ulicami: Katowicką, Obrońców i Dąbrowiecką znajduje się najstar­szy zespół domów mieszkalnych na Saskiej Kępie. Szeregowce o willowym charakterze odwołują się do architektury polskiego baroku i klasycyzmu. Kolonia została wzniesiona w latach 1926-29 według projektu kolegi Włodka Galla. Zdolny był, nawet bardzo...  Uczcie się i wzorujcie na najlepszych. Nazwa osiedla pochodzi od właściciela nieruchomości – przedsiębiorcy Jana Łaskiego. Skupował on grunty w rozwijających się dzielnicach, przygotowywał je pod inwestycje, a następnie sprzedawał z zyskiem. Środkowy dom od strony ul. Obrońców (nr 13) ma szerszą fasadę ozdobioną okazałym kartuszem herbowym rodziny Łaskich i datą..". Nie mógł sobie przypomnieć jaka to była data, ale gdy wysiadł z samochodu, zerknął na fasadę... Popatrzył na liczbę ale większe wrażenie zrobił na nim otaczający go zapach - poczuł jak zapachniała majem Saska Kępa...

Owe domki - wille stanowią coś w rodzaju saskokępskiej starówki, wciąż pielęgnują w ogródkach hortensje i róże posadzone przez rodziców dzisiejszych lokatorów. Na stryszkach poniewierają się z godnością stare roczniki "Wiadomości Literackich", a na parapetach wylegują się dystyngowane koty. Tak jak tu. Leżały dwa i patrzyły na niego.

Uśmiechnął sie... zamyślił... 

Idąc po schodkach do drzwi wejściowych usłyszał huk spadania na ziemie własnego ciała... Runął z chmur i wylądował na twardej jak kamienne schody, rzeczywistości... potknięcie i upadek obudziło go na dobre. Gdy się rozejrzał, kilku mundurowych uśmiechało się szyderczo... Pozbierał się z kamiennych schodków ozdobionych kamiennymi fintifluszkami. Zaklął szpetnie i wszedł do sieni przez otwarte na oścież drzwi, przy których wisiały przekrzywione cyferki z numerem posesji...  Wszedł i szybko zrozumiał dlaczego drzwi były otwarte... Ładny hol, z ciemną przedwojenną boazerią w mieszczańskim stylu, z dość szerokimi jak na wielkość budynku schodami na górne piętro, przepełniał okropny smród rozkładającego się ciała pomieszany z zapachem niezmienianego od dawna kociego żwirku... przypomniał sobie po co tu przyjechał.

Zerknął do kuchni gdzie roztrzęsiona kobieta drżąca ręką trzymała kubek z kawa. Sąsiadka? Pewnie tak. I to zapewne ona znalazła ciało lokatorki. Kobieta rzuciła mu przerażone spojrzenie i szybko odwróciła głowę w kierunku młodej, ładnej kobiety obok. Pani psycholog, którą znał z Centrali, siedziała tuż obok kobiety, lekko dotykając jej ramienia w geście współczucia. "Jakby to coś mogło pomoc..." - pomyślał. Znał ta laskę z Centrali. Kiedyś razem pracowali. Kiedyś razem mieszkali. Kiedyś... Dawne czasy... 

Gdy wdrapał się po schodach na piętro i wszedł do sypialni, wystarczyło, że rzucił okiem, a wszystko stało się jasne. Tu miała miejsce walka na śmierć i życie... przegrana walka... Ciało kobiety, lat około - "Czy ja wiem ile ona mogła mieć lat?" przemknęło mu przez myśl, leżało w nienaturalnej pozycji pomiędzy łóżkiem, a wielkimi balkonowymi oknami wychodzącymi na ogród. Starsza Pani została bardzo mocno uderzona. I to nie raz. Walczyła. Rzucała w rozpaczy w napastnika (napastników?) czym popadło: lampą, perfumami, lusterkiem... walczyła o życie, nie obroniła się. Razem z jej życiem zniknął świat w którym żyła..... W pokoju panowała dziwna pustka...

Ciało leżało tu już kilka dni. Filigranowa, smagła, aż prawie brązowa i dalekowschodnia, ze złotymi kołami w uszach, z kokiem z ozdobną szpilą, w gustownym, aksamitnym peniuarze... Przy tej pogodzie procesy naturalne postępowały szybko. Wyglądało na to, ze pracujący tu technicy i przyglądający się temu mundurowi, przyzwyczaili się do zapachu albo nie robił na nich wrażenia. Komisarzowi raz to robiło się mdło, raz słabo... mimo to trzymał się dzielnie i próbował intensywnie przetwarzać to co widzi na suche dane. Na dedukcję przyjdzie jeszcze czas... teraz trzeba patrzeć, widzieć, czuć, rozumieć... A czuło się tutaj samotność... Starsza pani mieszkała zawsze sama. Nie licząc kotów... Ta samotność okazała się jej zgubą w ostatnich latach i ostatnich chwilach jej życia.

Bandyci mordują starych artystów, ponieważ myślą, ze artyści coś posiadają. Tymczasem artyści niczego nie mają, w każdym razie niczego takiego, co mogłoby się przydać bandytom. Na widok tego niczego, na widok girlandy zeszłorocznych liści, bandzior zadaje drugi cios - już ze złości, już z rozżalenia nad samym sobą.

Komisarz miał nadzieję, ze starsza pani popatrzyła w twarz swojego oprawcy z pogardą. To znaczy: wszystko mi jedno, czy była to jego kaprawa twarz, maska czy skarpeta...W każdym razie, kiedy zadano trzeci cios, spojrzała pożegnalnie w złociste oczy swoich kotów, a potem, mimochodem, już w półśnie, już odpływając, dostrzegła spanikowany pysk mordercy i gdzieś na dnie ogłuszającej czerwieni usłyszała starą melodię, gdzieś stamtąd, z jej stron, spod Kijowa:


Patrzę na ciebie, włóczęgo,
Z wysokości moich bladych dłoni
I z wyżyn mich słów niepojętych,
A ty bredź, ty się włócz, ty żyj pospolicie...
Jeżeli to jest życie...

Widać było, że starsza pani mieszkała tu od dawna. Zapewne od zawsze. To dom jej rodziców.  W powietrzu, pomimo pootwieranych drzwi i okien, unosił się kurz zbierany od dziesięcioleci na poduszkach, kapach, ręcznie robionych obrusikach, makatkach...  i nawet dywanie wiszącym na ścianie... jakże typowe dla wschodniego mieszczaństwa czy nawet arystokracji.

Na ścianach wisiało wiele obrazów, obrazków, rysunków, oprawionych fotografii (na wielu z nich była starsza pani, sama czasem w towarzystwie, nawet z najwybitniejszymi reżyserami, m. in. Schillerem, Zelwerowiczem i Korzeniewskim lub ze zwierzętami... zawsze uśmiechnięta)...

Pośród oprawionych zdjęć wiszących na ścianie, uwagę Komisarza przykuło ta z kadrem z filmu "ŻOŁNIERZ KRÓLOWEJ MADAGASKARU". To klatka z drugiej, już powojennej ekranizacji. Czyżby to starsza pani na zdjęciu? Nie, raczej nie... pamiętałby ją jako aktorkę. Ale na pewno miała coś wspólnego z tym filmem. Piękne kostiumy - pomyślał. Który to był rok gdy oglądał premierę tej frywolnej komedii?

W samym rogu, schowany w kącie, jakby się go starsza pani wstydziła, wisiał oprawiony w tanie, grube, ciemne ramki oficjalny dyplom. Nie pasował tu "jakością" ani emocjami. Komisarz podszedł i przeczytał: Imię i Nazwisko starszej pani, a dalej "Nagroda  Ministra Kultury i Sztuki II stopnia za osiągnięcia w dziedzinie scenografii" - drugiego? a dlaczego nie pierwszego? zamyślił się, ale natychmiast się uśmiechnął gdy zobaczył w którym roku została przyznana ta nagroda - był wtedy studentem, przypomniał sobie co się działo na jego wydziale...oj, działo się

Przeszukując swoje wspomnienia, delektując się obrazami z przeszłości, Komisarz zszedł na dół do obszernego pokoju dziennego.  

W gustownym saloniku na parterze, na biureczku leżało sporo rysunków... niektóre niedokończone... jakby projekty, ale nie tylko wnętrza, scenografie i kostiumy, jakby projekty własnego "ja" starszej pani... Obok stały sztalugi z niedokończonym obrazem... Wygląda jakby malowała scenkę z polowania... ale przecież starsza pani kochała zwierzęta, więc jak to tak: polowanie...? Nie chciało mu się zgłębiać tej sprzeczności.

Meble z początku XX wieku, wiele rzeźb, większych i mniejszych - jakiś określony styl? Raczej nie... mnóstwo bibelotów... szklana ryba, porcelanowa tancereczka, drewniana żyrafa... dwa manekiny w sukniach "z epoki", dużo tego... 

Przy drzwiach otwarta na oścież wielka trzy skrzydłowa gdańska szafa... w niej i porozrzucane na podłodze, kreacje jakby nie z tych czasów... suknie, kapelusze, halki, gorsety, szale... XVIII? XIX wiek? Kostiumy?

Być może sprawca lub sprawcy chcieli okraść starsza panią, a morderstwo było konsekwencją stawiania przez nią oporu. Wygląda jednak na to, że z domu nic nie zginęło. Dziwne. Jej obrazy są chyba wiele warte. Zapewne trafią do depozytu Muzeum Narodowego. Napastnik (lub napastnicy) weszli przez uchylone okienko piwniczne. Zapewne sporo czasu spędzili na parterze zanim zorientowali się, że ktoś jest na górze. Czy to strach, czy panika, czy nienawiść, a może furia agresji... ? Co spowodowało tragedię? Rany na ciele ofiary wskazują, że zdano jej okrutną śmierć. Dlaczego? Dlaczego? Komu zawiniła? Umarła samotnie... Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał...

Komisarz Żbik wyszedł do ogrodu. Pomyślał o starszej pani i podsumował: życzliwa ludziom i zwierzętom... Dlaczego tu, w tym pięknym, ciepłym od kolorów i uczuć miejscu, odnalazła ją Śmierć? To będzie bardzo trudne śledztwo - pomyślał. Kto za tym stoi, być może nie dowiemy się nigdy...

Dziwne jest jednak i to - minął już dobry tydzień - że w ogródku starszej pani nie słychać jakoś ptaków. Czyżby na Obrońców trwało coś w rodzaju niemego nabożeństwa? Czy to są długie, potajemne obchody śmierci piękna?...

 

Jak znaleźć skrytkę?

Zostań detektywem. Musisz być bardzo uważnym detektywem....

Niektóre fakty są w tekście. Są tam też poszlaki i wskazówki jakich faktów musisz poszukać gdzie indziej... Niektóre wprowadzają w błąd, kierując śledztwo w ślepe zaułki... Wizja lokalna zawsze sporo wnosi do śledztwa...

Aby sprawdzić: M+Z+P+D+R+F+N+C=6002

N 52° M+Z-3.P/(D/N)-(F/Z-M/Z)

E 021° D/Z.(R+1)/2-3C

W logbooku MOŻE ale nie musi być literka i cyferka do odnalezienia skrytki dodatkowej - [SK] BONUS

Additional Hints (No hints available.)