W pewien piątek, 16 maja roku pańskiego 1664, odbyła się jedna z najsłynniejszych egzekucji w Zamościu. Stracona została czarownica – Katarzyna Bielankiewiczowa. Kim była i jak to się stało, że trafiła pod katowski miecz? Kobietę oskarżono o czary.
Katarzyna Bielankiewiczowa, żona zamojskiego wójta, była prawdziwą kobietą renesansu. Jeździła konno, władała białym orężem, znała się na ziołolecznictwie. Nie bała się wytykać władcom niesprawiedliwości, nie wierzyła w czary i inne zabobony, jednak sama stała się ich ofiarą.
W 1658 r. pewien kronikarz, Bazyli Rudomicz, podał wiadomość o przepowiedni, która głosiła, że niebawem Zamość, który leży w pobliżu wrót piekieł, zostanie zniszczony przez czterdzieści tysięcy demonów. Wywołało to lekką panikę pośród mieszkańców miasta i aurę podejrzliwości. W takiej atmosferze, nie trudno się domyślić, że doszło w końcu do procesu o czary. W kwietniu 1664 r. odbył się zamojski proces sześciu czarownic. Kobiety oskarżono o przygotowywanie do winy. Wójtowskiemu sądowi oskarżone kobiety wskazały jeszcze jedną współwinną – Katarzynę. „Wiedźmy” skazano na karę śmierci poprzez spalenie na stosie, ale w zamian za tą wiadomość, złagodzono im wyrok, zamieniając go na ścięcie.
Wkrótce rozpoczął się proces kolejnej czarownicy – Katarzyny. W jej domu odnaleziono zioła, w tym hałaśnik, oraz dopatrzono się sproszkowanych włosów łonowych. Wykorzystano także zeznania świadków. Jedna z sąsiadek przyznała, że Bielankiewiczowa zna się na czarach, bo uprzedziła ją: „Jak kto je najdzie, a włoskiem twym zaszyje oczy żabie, to ty olśniesz (oślepniesz)” – chodziło o znalezione przypadkiem włosy znajomej. Te niepodważalne dowody zaprowadziły Katarzynę Bielankiewiczowa przed oblicze kata.
Mąż czarownicy, wójt Maciej Bielankiewicz, sam podesłał świadków. Chociaż jego małżonka uratowała mu w przeszłości życie (w przebraniu żołnierza wyruszyła po męża, który wracał z wyprawy handlowej i znalazł się w zasięgu wojsk Bohdana Chmielnickiego), a dzięki jej mądrości i zaradności z kupca awansował na wójta (doceniono udział małżeństwa w obronie Zamościa podczas oblężenia szwedzkiego), dość szybko zapomniał o jej zaletach. Hulańcze życie i kochanka skutecznie powstrzymały go od próby uratowania żony. Katarzyna miała zostać spalona na stosie, jednak i tym razem dobroduszny Jan Sobiepan Zamoyski zamienił wyrok. Wójtową ścięto w ratuszu. Przed śmiercią rzuciła jednak pewną klątwę: „Ponieważ z pałacu nie wyszła sprawiedliwość, to sąd w pałacu zamieszka. I nie prędzej go opuści niż własne okowy postawi. Oto nim rok minie wzywam dumnego ordynata na sąd boży. A nie zostanie po nim żaden dziedzic. I nad Zamościem zawisną czarne chmury”. Niespełna rok później, w Wielki Poniedziałek 1665 r. Trzeci Ordynat, Jan Sobiepan Zamoyski, zmarł bezpotomnie. Jego żona Maria Kazimiera nie rozpaczała po jego śmierci i już po pięciu tygodniach wyszła za mąż za Jana Sobieskiego, co wywołało wielkie zamieszanie w rodzie Zamoyskich.
Również wójt Maciej nie zaznał szczęścia. Po trzech miesiącach ożenił się z kobietą o wątpliwej reputacji i stopniowo stracił swą pozycję i majątek. Zmarł cztery lata później.
Klątwa Katarzyny jednak zawisła nad miastem. Zamoyscy nie czuli się dobrze w swym pałacu. Ciągły niepokój, jaki dało się wyczuwać w komnatach, wyganiał ich z posiadłości. W końcu sprzedali pałac, który do dziś jest siedzibą sądu.
A Katarzyna? Katarzyna stała się nieśmiertelna. Wprawne oko może dostrzec jej ducha wędrującego po uliczkach i podcieniach Zamościa. Widmowej postaci towarzyszy zapach ziół unoszący się w powietrzu.
źródło: http://www.kurierzamojski.pl/wiadomosci/zamojska-czarownica/
Na współrzędnych startowych znajduje się pomnik Hetmana Jana Zamoyskiego, na pomniku szósta cyfra jest literką A.
Kolejny etap ilość czarnych dwupunktówych latarni daje literkę B.
Literka C to nr budynku go którego prowadzi wejście F.