Skip to content

Cmentarz Krzęcin Traditional Geocache

This cache has been archived.

Smerfetka1987: Skrytka skradziona. Maskowanie za którym była schowana zostało zdemontowane.

More
Hidden : 1/26/2021
Difficulty:
1.5 out of 5
Terrain:
1 out of 5

Size: Size:   micro (micro)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:


CMENTARZ KRZĘCIN:

Cmentarz w miejscowości Krzęcin położony jest na górce, a pomimo to zawsze stoi tu woda.

Mieszkańcy mają problem z pochówkiem, trumny chowane są w wodzie i błocie.

Chcecie wiedzieć dlaczego? Przeczytajcie legendę o wodzie:

LEGENDA O WODZIE:

"Szedł już szósty dzień. Mijał po drodze miasteczka i wioski, złote pola, kwieciste łąki, gęste lasy pełne grzybów i malin. Teren robił się coraz bardziej pagórkowaty i coraz trudniej było mu pokonywać niewielkie przecież, ale dla strudzonego, niemłodego już wędrowca, dające się we znaki wzniesienia. Wysiłek wynagradzały mu jednak coraz piękniejsze i coraz bardziej urozmaicone widoki.

Z domu wziął niewielki zapas chleba, bo nie chciał dużo dźwigać, a poza tym taki już był, że wierzył w ludzką dobroć, serdeczność i gotowość do udzielania pomocy. Wierzył, że swoi ludzie nie dadzą mu zginąć z głodu. Tym bardziej, że szedł do Niej. Do Matki Kalwaryjskiej, tak przez okoliczny lud ukochanej, czczonej, obdarowywanej wotami za cuda i opiekę. Nie na darmo mówiło się, że Matka Boska czuwa i nawet wtedy, gdy gdzie indziej burze i nawałnice czynią tyle szkody, Jej cudowna, Boska dłoń rozgania groźne chmury i chroni kraj, jak okiem sięgnąć.

Był sierpień, miesiąc Maryi Kalwaryjskiej. Słońce mocno przypiekało, na drogach co i rusz wzbijały się tumany kurzu. Czuł trochę głód, bo od wczorajszego południa nic nie miał w ustach. Najbardziej jednak dokuczało mu pragnienie. W okolicy nie było jednak żadnego strumyka.

Wszedł do wsi. Była położona na rozległym wzgórzu. Stało tu kilkadziesiąt wieśniaczych chat, jeszcze ubogich, ale z widokami na przyszłość. Dogodne położenie przy królewskim trakcie i w bliskości Krakowa, Skawiny i Kalwarii zapowiadało szybki rozwój. Przy drodze, żegnając się nabożnie, mijał świeżo przystrojone kolorowymi wstążeczkami i polnymi kwiatami kapliczki, pomyślał więc, że tu pewnością drzwi szeroko otwarte dla pielgrzymów.

Zapukał do pierwszej chaty, z której wyłoniła się słusznych kształtów gospodyni z rękami ubielonymi mąką.

-Pochwalony Jezus Chrystus.

– Na wieki – odburknęła, mierząc pielgrzyma wzrokiem. – Za czym chodzicie? Jak za kątem w izbie u mnie, to go tu nie znajdziecie.

– Gospodyni, poratujcież strudzonego wędrowca kwaterką zimnej wody. Gorąc taki, a pić się wielce chce.

– Nie mam wody! Wszystkom wlała do ciasta. Musiałabym iść do studni, a przecie ciasto na święto zarobione, ręce mam całe z mąki. Idźcie hań, do …… oni bogaci, to wam dadzą.

W następnej chacie przywitał go staruszek.

– Dziadku, a dajcież trochę wody!

– Co? Jakie kłody?

– Nie kłody tylko wody.

– Wody? U nas nie ma rzeki…

– Ale…

– Mówcież głośniej, bom trochę przygłuchy.

– Wo –dy bym się na-pił!

– A…  wody to ni mom. Cało rodzina przy żniwach, to i wzieni wodę ze sobą.

– To ostańcie z Bogiem.

– Hę?

Tych ostatnich słów wędrowiec już nie słyszał. Kilka domostw dalej stała nowo wybudowana chata. Pomyślał, że może tu dadzą mu pić.

W drzwiach pojawiła się młoda dziewczyna z maleńkim dzieckiem na ręku.

– Dopiero co dzieckom powiła. Jakże je zostawię samo, dyć ciągle płacze i matczynej piersi szuka.

Na koniec głodnego i spragnionego pielgrzyma dopadły wałęsające się po wsi psy. Obszczekały go, a któryś nawet próbował zatopić ostre zęby w jego chudych nogach obleczonych w liche spodnie.

Wtedy obrócił się w stronę wsi i rzekł:

-Skoroście wy tacy, to i ja wam powiem, co w zamian otrzymacie. Pożałowaliście mi wody, to i ta ziemia wam jej pożałuje. Będziecie kopać studnie, a woda będzie z nich uciekać, będziecie czekać deszczu jak kania dżdżu i wyglądać chmur, ale one wam go poskąpią. A że nie dbacie o życie wieczne, dobre uczynki czyniąc, wody pod dostatkiem mieć będziecie dopiero po śmierci… Ho,ho, ale wtedy nie będzie ona upragnioną, tylko udręką. Trumny wasze kłaść będą w bagnisko i choćby jak próbowali je osuszać, będziecie spoczywać w mokrym.

To mówiąc, skierował się w stronę Grabia. Nie uszedł nawet kilku kroków, gdy na drodze minął go zdyszany chłopczyk. W jednej ręce trzymał zawiniątko w białym płótnie, w drugiej dzbanek. Widać było, że pełny, bo dzieciak, mimo biegu, trzymał go bardzo ostrożnie. Chłopiec zrobił jeszcze kilka kroków, zatrzymał się, obejrzał i zawrócił. Podszedł do wędrowca i spytał:

– Nie chce Wam się pić? Gorąco dziś takie, a wy pewnikiem w długą drogę się wybraliście, bo widzę, żeście nietutejsi.

Wędrowiec wypił kilka łyków. Skosztował też chleba, który malec niósł w zawiniątku.

– Skąd się wziąłeś na tym odludziu?

– Mama kazali mi przynieść im jedzenie do żniwa. Trochę się zagapiłem, strugając figurki z lipy, to teraz muszę gnać!

– To leć, leć! A niech ci Bóg błogosławi!

Pielgrzym, przytknąwszy dłoń do czoła, by nie raziło go słońce, popatrzył jeszcze na oddalającego się chłopca, a potem żal mu się zrobiło, że tak surowo ocenił mieszkańców. „Jest dla nich nadzieja, skoro mają takie dobre dzieci – pomyślał. Skoro starsi odmówili, a ten malec podzielił się ze mną, niech się męczą bez wody za życia, a w wodzie po śmierci, ale niech ich wieś słynie z najlepszego w okolicy chleba.”

Additional Hints (Decrypt)

TRB*****

Decryption Key

A|B|C|D|E|F|G|H|I|J|K|L|M
-------------------------
N|O|P|Q|R|S|T|U|V|W|X|Y|Z

(letter above equals below, and vice versa)