Ciemne chmury przykrywają niebo. Przez małą szczelinkę nieśmiało przebija się promień słońca tworząc nad ziemią tęczowy most – to wystarczy, aby groźny powietrzny smok, Żmij, spełzł na ziemię przynosząc ze sobą obfite opady. Świętowit, pan nad Niebem i Ziemią, wezwał przed swe oblicza Strzybora – boga wiatrów, aby ten wychłostał Żmija i przegonił czarne chmury. Huragany pobudziły demony leśne, które z kolei skłóciły ze sobą ( i tak już źle dobraną parę) : Babę Leśną i jej małżonka Lesza. Nieposkromione siły przyrody w rękach Lesza i trucizny Leśnej Baby zniszczyły lasy Gór Olbrzymich. Tak rozpoczęła się wojna żywiołów, która przez długie lata targała ziemią.
Bohaterami tej opowieści jesteśmy my – ludzie. To my z siekierami wkroczyliśmy do lasów wycinając buki, jodły, świerki i jawory dla potrzeb hut szkła i kopalni rud metali. Zachłannie pięliśmy się w góry rabując leśne skarby. Dalej wszystko potoczyło się już w złym kierunku. Bezmyślnie sadzimy nieodporne na górski klimat (nasiona z holenderskich nizin)monokultury świerkowe, zatruwamy powietrze wyziewami rozwijającego się przemysłu i jak ta Leśna Baba zrzucamy na „swój dom” dwutlenek siarki i tlenki azotu. Nieposkromione siły przyrody , wypuszczone z rąk Pana Lasu (klimat, jeleniowate, gryzonie, a na koniec owady), pomagają nam w tym dziele zniszczenia. Ta spirala nieszczęść zabija lasy w Sudetach. Ale jak to w bajkach bywa, zły bohater za sprawą dobrych duchów przemienia się. Tak i my teraz naprawiamy co wcześniej zepsuliśmy. Lasy odradzają się! Pamiętam jak wyglądały Izery w latach 80-tych, kiedy chodziliśmy na rajdy wśród sterczących kikutów, a z ziemi nic nie podnosiłam, bo wszędzie wisiały ostrzegawcze tablice o niebezpiecznych środkach owadobójczych. Teraz chodzimy po Izerach ciesząc się ich pięknem i smakiem jagód.
Jednym z takich pięknych, magicznych wręcz miejsc jest „ławeczka” nad Jagnięcym Potokiem. Tu w październiku 2014 roku Lasy Państwowe z inicjatywy leśniczego –Tomasza Jukniewicza, postawiły kapliczkę dziękczynną, upamiętniającą walkę o przywrócenie zdrowych lasów w Górach Izerskich. Dąb, który rósł pod linią energetyczną w Górzyńcu, posłużył za materiał, a całą kapliczkę wykonał Maciek Wokan – rzeźbiarz ze Szklarskiej Poręby.
Czy to koniec tej bajki ?, czy może Chors, Płanetnik lub inny słowiański bóg szykują jakieś niespodzianki. Zapraszamy do odszukania kesza i życzymy radości z chodzenia, nartowania lub rowerowania po już i jeszcze czystych krajobrazach Gór Izerskich.
Ponieważ było trochę problemów z odnajdywaniem kesza podpowiadamy, że jest ok 2 m od ławeczki na pn-zach na wysokości 2m.