Skip to content

3 Baśniowy Wałbrzych Traditional Cache

Hidden : 8/17/2018
Difficulty:
1.5 out of 5
Terrain:
1.5 out of 5

Size: Size:   small (small)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:


Baśniowy Wałbrzych

Zapraszamy Was na niedzielny spacer podczas którego poznacie baśnie i legendy o Wałbrzychu. Krótka seria 10 keszy na podstawie książki Baśniowy Wałbrzych.

Weselisko - Danuta Orska
    Historia ta zdarzyła się w czasach, gdy to bogate europejskie dwory wysyłały swoich dzielnych rycerzy do walki z tymi, co na wiarę chrześcijańską zbrojnie nastawali. Wówczas to na wezwanie Papieża rycerz z rodu Schaffgotschów - pan z Nowego Dworu - sposobił się na wyprawę z całym zastępem rycerzy dobrze wprawionych w fechtunku i licznym orszakiem giermków, aby w wojowaniu przy taborze na usługach byli pomocni.
    Aby godnie odprawić wszystkich, co do walki się sposobili, na zamku wydano pożegnalną ucztę. Stoły uginały się odjadła, a beczułki wina pełne od jednego do drugiego końca stołów podawano, żeby puchary na toasty winem napełniać. Muzykanci grali, a młodzieńcy dziewki obłapiali i ruszali w tany. Jeno małżonka rycerza i dziatki jego za stołem siedzące i i markotni i zasmuceni byli wielce, że męża i ojca żegnać im przyszło. Uczta jednak trwała do bladego świtu. Rankiem dnia następnego rozpoczęła się w wielka krzątanina na dziedzińcu. Zaczęto zaprzęgać wozy z ekwipażem, konie pod siodło ze stajen wyprowadzać, jadło i wszelaki sprzęt na fury ładować. Wreszcie przyszedł czas na pożegnania. Tumult wielki zrobił się na dziedzińcu zamkowym: ci, co zostać musieli, żegnali tych, co na krucjatę do ziemi świętej ruszali. Rycerz na pożegnanie uściskał małżonkę i dziadki, które głośno pochlipując przypadły do nóg ojca. Schaffgotsch raz jeszcze spojrzał na piękną żonę i położył sobie na sercu otrzymaną od niej haftowaną chustkę - na znak wierności małżeńskiej. Potem wsiadł na konia i z całym zastępem ruszył w drogę.
    Rycerz miarkował, że rychło z wyprawy na zamek powróci. Jednak krucjata ciągnęła się latami. Niejedni rycerze powrócili już i cało, i w zdrowiu, a na pana w Nowym Dworze rodzina czekała nadal. Małżonka hrabiego więdła w oczach, jako dziewanna w polu bez dżdżu. Lata mijały, drzewa po wielokroć owocem się obsypały, ptaszęta dla wielu rodzin gniazda pozakładały, a pana z Nowego Dworu nie było nadal.
    W końcu uznano, jakoby na polu walki życie położył, a jego piękną małżonkę uznano za wdowę po rycerzu. Rodzina hrabiego nie mogła uwierzyć w jego śmierć aż do czasu, kiedy na zamku zjawił się jeden z giermków pana z wiadomością o bohaterskiej śmierci von Schaffgotscha. Żadne słowa nie oddadzą tego, jak wielka żałoba zapanowała w Nowym Dworze. Nawet słońce przyćmiło swój blask, wierzby rozpłakały się na dobre, gołębie smętnie w gromadzie na dachach siedziały, jakby im tchu do latania zbrakło. Gwiazdy nocą rozprysły się po niebie niczym łzy opadłe na żałobny kir. Rok cały smucili się wszyscy po utracie pana Nowego Dworu.
    Wdowa, choć lat jej przybyło, nie straciła urody - jeno lico białe nieco bardziej pobladło. Przyszedł w końcu czas, gdy okres żałoby po bohaterskim rycerzu minął i życie na zamku powoli wracało do codzienności. Wielu szlachetnie urodzonych starało się o rękę pani na Nowym Dworze - pięknej i majętnej kobiety. W końcu ogłoszono jej zaręczyny z rycerzem z Turyngii hrabią Hugonem von Gleichen.
    Zaczęto przygotowania do hucznego weseliska, pamiętając przy tym o zachowaniu zwyczaju: jeśli kto w dniu wesela na zamek by przybył, a spragnionymi i głodnym będzie, należy go szklanicą wina uraczyć i do syta nakarmić.
    Druhny odświętne suknie przywdziewały i z polnych kwiatów wianki wiły, ku ozdobie we włosy wpinając. Pannę młodą oblubieniec klejnotami obdarował: bransoletami, zausznicami świecącymi ze złota, broszami, które perłami i szmaragdami wysadzane były. Jednak wszystkie te kosztowności nie cieszyły wdowy po Schaffgotschu: siedziała samotnie w zamkowej komnacie, bez uśmiechu na licu, bez radości w oku, zapatrzona nie w te klejnoty, jeno w okno, gdzie drogę widać, którą ukochany mąż na wyprawę wyruszył. Z żalu łza oko zmąciła i cicho opadła do stóp na atłasową ciżemkę. Nagle do komnaty weszła służka i rzekła:
    - Czas do ślubowania miłościwa pani. Oblubieniec czekaniem się niecierpliwi. I goście uczty doczekać się nie mogą.
    Wdowie nie w smak było nowe zamążpójście, toteż siłą woli zwlekała nieco. Tymczasem wśród zaproszonych przybywających gości pojawił się tajemniczy, nikomu nieznany człowiek. Ubrany był odmiennie, niczym żebrak albo wędrowiec z zamorskich krajów. Szaty na nim były potargane, choć - co trzeba przyznać - nosiły ślady zaprzeszłej świetności. Zgodnie ze zwyczajem wszyscy mieli prawo do ucztowania w dniu weselnym, toteż służba pomna nakazom pani, zawiodła owego nieznanego wędrowca do kuchni, gdzie trwały ostatnie przygotowania. Podano mu wino i jadło.
    Tymczasem służba w pocie czoła dwoiła się i troiła, wynosząc zaproszonym gościom jadło na stoły: na srebrnych półmisach pieczone bażanty w kolorowe pióra przybrane, prosięta w całości, kosze pełne chleba, kołaczy i przysmaki zamorskie szlakiem handlowym przez kupców przywiezione. W końcu i kielichy pełne wina na stoły zaniesiono. Ów nieznajomy siedząc w kącie kuchni śledził bystrym okiem krzątanie się służby i takoż zmiarkował, które kielichy przed kim postawią na wzniesienie toastów. Przechodząc koło zastawy niepostrzeżenie wrzucił coś do kielicha przeznaczonego dla przyszłej panny młodej. Wtenczas, kiedy weselnicy zasiedli za stołem, najstarszy z rodu von Schaffgotschów ujął w ręce kielich pełen wina i wygłosił mowę weselną. Na cześć przyszłych państwa młodych zaczęto wznosić toasty. Pani uniosła kielich do ust i nagle błysk światła uwidocznił leżący na dnie kielicha klejnot cudownej urody: jako żywo rozpoznała pierścień ślubny poległego w boju małżonka!
    Natychmiast przywołała straż zamkową i nakazała rozpytać, jakim cudem ów pierścień znalazł się w jej kielichu. Całą służbę wzięto na spytki i po przemyśleniu całej tej sprawy orzeczono, że nikt inny - jeno ów przybysz - nieznany pierścień ze sobą przyniósł i do kielicha wrzucił.
    Straż zamkowa przywiodła więc przed oblicze pani tajemniczego mężczyznę. Gdy stanął przed ucztującymi, rozpoznano w nim zaginionego pana z Nowego Dworu. Wielka radość napełniła wszystkie serca. Małżonkowie uścisnęli się gorąco na powitanie. Białogłowa rumieńcem spłonęła, gdy małżonek składając pocałunek miłości na jej ustach, haftowaną chustą osłonił ich oboje od rozbawionej gawiedzi. Grajkowie dziarsko przygrywali, dziewki w tany z parobkami ruszały - tak się wszyscy w radości zapamiętali, aż o ślubie zapomnieli. Ale tylko na dwa tygodnie. W dwie niedziele po szczęśliwym powrocie pana Nowego Dworu wyprawiono prawdziwe weselisko najstarszej córce z rodu von Schaffgotschów, która została małżonką rycerza von Gleichen z Turyngii.

 

Dla osób wolących słuchać mamy wersję na słuchawki - https://youtu.be/Snx-1uaecSg

O keszu:

Mały pojemnik z logbookiem i ołówkiem. W keszu ukryte są literki potrzebne do odnalezienia finału. Do każdej skrytki jest spoiler kiedy koordynaty będą przeszkadzać a nie pomagać.

 

Additional Hints (Decrypt)

J xbemravnpu

Decryption Key

A|B|C|D|E|F|G|H|I|J|K|L|M
-------------------------
N|O|P|Q|R|S|T|U|V|W|X|Y|Z

(letter above equals below, and vice versa)