Niejednokrotnie bywa tak, że życie bez żadnej zapowiedzi rzuca nam w twarz czymś dziwnym. Niecodziennym, a zarazem interesującym na tyle, by wyryło się w naszej pamięci. Początkiem tego roku przydarzyło mi się coś takiego, gdy wracałem sobie do domu z wyprawy rowerowej. Oczywiście w „normalnych” okolicznościach pewnie nic takiego by mi się nie przytrafiło, jednak tym razem postanowiłem pojechać inaczej niż zazwyczaj, całkowicie nową drogą – tak dla odmiany.
Jechałem sobie tak przez pola i nagle, całkowicie ni z gruchy, wyrósł przede mną znak drogowy. Z pewną dozą niepewności oraz z nieukrywanym zdziwieniem rozejrzałem się dookoła, jednak wciąż byłem na wąskiej ścieżce pomiędzy dwoma ogrodzonymi podwórkami. Co prawda była to „jedynie” tabliczka z napisem „Rzeszów”, aczkolwiek jej umiejscowienie i tak jest co najmniej dziwaczne. Przecież to nawet nie jest droga, choć rowerem tam przejdzie.
![](https://s3.amazonaws.com/gs-geo-images/7c129e73-e836-40e6-b309-0854d90bf9c1.jpg)
No ale cóż, prawdopodobnie to jakaś zapomniana pozostałość dawnych lat. Idealna okazja by zrobić z niej kesza i jak znam swoje szczęście, to właśnie teraz sobie o niej przypomną i usuną ten znak.