Kesz nie znajduje się na podanych koordynatach!
Aby go znaleźć, musisz przeczytać poniższą historię i rozwiązać zagadkę.
______________________________________________________________________________________________________
Budzik dzwoni. Wyłączył go i schodzi z łóżka. Ubiera się, bierze kalendarz, zakłada kapcie i idzie do kuchni. Naszykował sobie owsiankę i zjada ją na śniadanie. Spogląda w swój kieszonkowy kalendarz – zawsze planuje sobie przynajmniej jeden dzień do przodu. Co będzie robił jutro, spytasz? O 20.15 jest umówiony na partyjkę w szachy. O 18.23 planuje wrócić z zakupów, które zrobi specjalnie po to, by o 24.51 zjeść z kumplami podczas maratonu filmów Hobbitach, który rozpoczynają o 23.10. Bardzo napięty ten sobotni wieczór. A wcześniej? O 17.00 kończy jeść obiad i zbiera się na zakupy, o 9.12 otwiera oczy gdyż chce się wyspać po całym tygodniu wstawania na 5.07. W dodatku dzisiaj się przebudził o 3.44 i kręcił się w łóżku żeby ponownie zasnąć, co stało się około 4.17. Może gdyby nie ten pies sąsiada, który szczekał o 24.00, przespałby całą noc. Potem już z górki, o 9.55 będzie już po śniadaniu i prysznicu, i ma chwilę, by poczytać książkę. Zapytasz pewnie, co z tym maratonem? Według planu kończy się o 5.48 w niedzielę. W tym celu, by nie przegapić żadnej sceny, o 22.04 ma zamiar zdrzemnąć się przynajmniej 40 minut. W dodatku, jak wspomniałem, śpi do 9.12. Ziewnął. Ach to przeklęte wstawanie o 5.07 do pracy. I jeszcze ten przerwany sen o 3.44. A może to była 3.39? No nic, czas wrócić do teraźniejszości. W końcu to piątek i, oprócz pracy, ma przed sobą mnóstwo innych drobnych i większych aktywności. Wrócił wzrokiem do kartki z dnia dzisiejszego. Odznaczył wykonanie części związanej z porankiem oraz przejrzeniem kalendarza. Ostatni zapisek na niej jest wyznaczony na 24.51. Chyba zapisał go z rozpędu, bo dotyczy sobotniego maratonu, a powtórzony jest również na kolejnej kartce. Musiał już być pewnie myślami w tamtym dniu. Zostawił to tak jak jest, nie lubi mazać w kalendarzu, według niego brzydko to wygląda i jest później nieczytelnie. Sprawdził jeszcze czy godzina przyjazdu autobusu, który zawiezie go na partię szachów, jest taka sama w kalendarzu co w rozkładzie. 20.01, zgadza się. Spojrzał na zegar, 5.49 – czas pozmywać naczynia. Podczas mycia garnka i łyżki po owsiance (tak, je z garnka bo po co brudzić dodatkowo miskę), uśmiechnął się na myśl o tym, że ma wszystko tak skrupulatnie zaplanowane. Gdybyś spojrzał w jego kalendarz, zauważysz, że zawsze ma lukę, puste miejsce oznaczone godziną 18.30, trwające pół godziny. Robi tak od dawna i zarówno rodzina jak i przyjaciele oraz znajomi wiedzą, że wtedy mogą go złapać przy telefonie. Najprędzej spodziewa się telefonów od chłopaków z pytaniem co wziąć na tę 23.00.
Dziś jednak nie może się doczekać, aż nadejdzie 16.27. Wtedy właśnie, wychodząc z bloku po obiedzie zmierzy w stronę nowej pączkarni, która otwiera się trzy minuty później na jego osiedlu. Specjalnie dla tego wydarzenia przesunął obiad na wcześniejszą godzinę, co oznacza że będzie musiał zjeść kolację już o 19.45. To nic, ma nadzieję zjeść pysznego, ciepłego pączka w lukrze, z nadzieniem czekoladowo-wiśniowym. Do każdego zamówienia dzisiaj dają gorące kakao, więc warto postać chwilę na mrozie. Postanowił, że jeśli posmakują mu tamtejsze wyroby, będzie ich stałym klientem, kupując sobie pączka codziennie, by mieć słodkie drugie śniadanie w pracy o 9.33. Patrzy na zegarek, jest już 5.54. Ma akurat sześć minut by umyć zęby i wyjść do pracy. Planuje dojechać przed siódmą, by wyjść z niej o 14.55. Jadąc autobusem przegląda przepis, który ma dziś wykorzystać na kolację o 19.45. Na drugie śniadanie wziął ze sobą kanapkę z wczorajszą piersią z kurczaka. Zje ją dokładnie o 9.33. Znowu ziewnął. Chyba pomyśli o zmianie pracy, żeby zamiast o 5.07, wstawać choć trochę później. Pamięta czasy, gdy mieszkał dalej od dotychczasowego miejsca pracy. Wtedy musiał zwlekać się z wyrka o 4.39 – straszne czasy. Jednak ta 5.00 nie jest jeszcze taka zła. Na szczęście dziś jest piątek i o 14.57 będzie rozpoczynał swój weekend. I tak, dziś o 24.00 to już planuje spać od jakichś trzech godzin. Wyłączy budzik nastawiony na 5.06 i będzie spał długo. Ciekawe, kto dzisiaj zadzwoni do niego o 18.30? Z rozmyślań wyrwał go zapach pieczywa, autobus stanął na przystanku w okolicy piekarni. Przypomniał sobie o dzisiejszych pączkach o 16.30. Każda minuta zbliża go do tej słodkiej chwili. Dzień w pracy minął spokojnie. Wyszedł o planowanym czasie, wysiadł na przystanku niedaleko swego osiedla i skierował się w stronę domu. Historia ta nie kończy się dobrze. Wracając z pracy Stefan Wincenty skręcił kostkę w lewej nodze, potykając się o pęknięcie w chodniku. Ból był niemiłosierny, nie mógł iść dalej. Po co patrzył na ten supermarket zamiast pod nogi? Przecież wszystkie potrzebne rzeczy ma, nie planował nawet zachodzić do niego. Teraz czeka go wizyta w szpitalu. A co jeśli będzie musiał zostać? Ominie go partyjka o 20.20? Czy ktoś zadzwoni do niego o 18.30? A co z maratonem, nie zjedzą fritosów o 24.51? Będzie musiał odwołać chłopaków, z którymi już umówił się na 23.00?
Niestety na te pytania nie uzyskamy odpowiedzi gdyż nasz bohater zostawił swój kalendarz w miejscu zdarzenia, na pamiątkę tego, że nawet najskrupulatniej zaplanowany dzień może się wywrócić przez jedną nieuwagę. Czy po wyleczeniu nogi przechodzi tym chodnikiem, czy może omija go szerokim łukiem? Może podejmując kesza, spotkasz go 😉
N 51° 1_._ _ _ E 022° 2_._ _ _
Kesz to pojemnik klipsowy 0,6L z logbookiem, ołówkiem, certyfikatami dla pierwszych trzech znalazców oraz fantami na wymianę.