Skip to content

Legendy Góry i okolic – zapomniany Förster Wecke Mystery Cache

Hidden : 8/19/2022
Difficulty:
1.5 out of 5
Terrain:
1.5 out of 5

Size: Size:   micro (micro)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:


„Legendy Góry i okolic” to seria keszy poświęconych podaniom, opowieściom i miejscom legendarnym związanym z miejscowościami powiatu górowskiego. Do tej pory, zarówno Góra jak i jej okolica, pozostawała białą plamą na geokeszerskiej mapie, ale okazuje się, że ma się czym pochwalić - również przed geokeszerską bracią. „Legendy” wraz z inną serią („Zapomniane Perły”), postarają się tą białą plamę wypełnić. W zebranych podaniach pochodzących z okolicznych miejscowości przeplatają się nietypowe i tragiczne życiorysy, paniczne lęki, siły tajemne, nienawiść czy wielka miłość. I nie ważne ile w danej opowieści jest z prawdy a ile z fikcji, czy to, że niektóre z nich trącają „myszką” lub trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Istotne jest, że przetrwały w pamięci potomnych do dziś i choćby z tego względu warto je przytoczyć, jako integralną cześć historii regionu. Niech przyciągają i „straszą” małych, może też pobudzą do refleksji, a starszych niech zapraszają do zapoznania się z wybranymi, zapomnianymi niejednokrotnie już miejscami. Tak więc, znacie? Nie? To przeczytajcie…

 

Choć postać ta nie ma w sobie nic z legendy, postanowiliśmy umieścić ją w naszej serii, właśnie legendom poświęconym. Bardziej przez analogię do innego, podobnie tragicznego nieszczęśnika, oraz z racji faktu, że o bohaterze tego kesza, jak i o samym zdarzeniu nie wiadomo niemal nic. Pozostaje otoczony mgłą tajemniczości.

A chodzi o Förstera Wecke, leśniczego z Włodkowa Dolnego (Nieder Friedrichswaldau) lub z Kruszyńca (Juppendorff), zastrzelonego przez kłusownika, tuż przed samymi świętami – 21 grudnia XXXX r., którego ten najprawdopodobniej przyłapał na gorącym uczynku. Okres przedświąteczny zwykle charakteryzował się sporą aktywnością kłusowników, liczących na urozmaicenie monotonii stołu. I tak prawdopodobnie właśnie było tamtego feralnego dnia, z tym, że kłusownik postanowił nie bawić się z leśniczym w dyplomację.

Sytuacja z Försterem Wecke do złudzenia przypominała casus zamordowanego w roku 1910 myśliwego z Nowej Wioski - rotmistrza Carla Gilka-Bötzow. Tam miejscowi początkowo również uważali, że myśliwy stał się ofiarą kłusownika, którego przydybał na przestępczym procederze, ale z czasem na jaw wyszły inne motywy jego śmierci. A jakie? W tej sprawie zainteresowanych odsyłamy do kesza: „Tajemnicza śmierć myśliwego”.

W każdym razie, podobnie jak w przypadku rotmistrza, również i zamordowanemu Försterowi Wecke, w miejscu znalezienia jego ciała, postawiono wkrótce pamiątkowy kamień. Świadectwo tamtego spotkania, w postaci obelisku, stoi do dziś, wciąż przypominając o tamtym tragicznym wydarzeniu. Znajdziecie go przy leśnym dukcie.

Umieszczony na nim napis głosi:

Förster Wecke

Gefallen 21.12.19XX

„Es ist zu Ende lasst mich allein

Schlummernd in meinem Walde sein

Blast mir ein letztes Jagd vorbei

Mein letzter Gruss Ein Weidmannsheil!”

 

[Förster Wecke

Zginął śmiercią tragiczną 21.12.19XX

„To już koniec, zostawcie mnie samego,

Abym mógł spać w moim lesie.

Zatrąbcie na moje ostatnie łowy.

Moje ostatnie pozdrowienie Darz Bór”]

 

Sam kłusownik oczywiście pozostaje anonimowy. Nic o nim nie wiemy. Ale przy okazji, by zrozumieć motywy tego czynu, postanowiliśmy podrążyć temat kłusownictwa. Tak się złożyło, że w trakcie prowadzenia tej mini kwerendy w omawianym obszarze natknęliśmy się również na dzieło, które chcieliśmy Wam przybliżyć, a które jak żadne inne pasuje do oprawy graficznej listingu. Chodzi o zaprezentowany obraz ze zbiorów National Gallery of Ireland w Dublinie: „Ranny kłusownik”, który namalował Henry Jones Thaddeus.

A co do samego kłusownictwa… Romantyczna wersja tego procederu każe nam postrzegać w dawnych kłusownikach biednych miejscowych mężczyzn. Niejednokrotnie zdesperowanych ojców, zmuszonych ciężką sytuacją do wyżywienia, we wszelki możliwy sposób, własnej rodziny. No ale, jak mieli to robić gdy… pierwotnie wolne obszary: błonia, lasy, polany, na których niegdyś miejscowa ludność mogła wypasać swoje owce, z czasem jako własność prywatna została ogrodzona, a wstęp na nią, jeśli nie zakazany, to stał się mocno ograniczony. Stąd nie tylko wszelki wypas, ale i drobne polowania objęto całkowitym zakazem. Między innymi z tego powodu, chłopi pozbawieni dostępu do dzikich zwierząt, które mogli od czasu do czasu włożyć do garnka, zostali zmuszeni do nielegalnego zabierania bez przeszkód tego, czym kiedyś się cieszyli. To wtedy konflikt między kłusownikami, właścicielami ziemskimi zaczął przybierać na sile.

O ile początkowo drobne „przestępstwa” miejscowych kłusowników niemal zawsze traktowano jako wykroczenia, to już kłusownictwo dla pieniędzy zaczęło stawać się prawdziwym problemem i wyzwaniem. Że tak było w istocie świadczą o tym drakońskie przepisy antykłusownicze, zwłaszcza te pochodzące z pierwszej połowy XIX w. Wszak gdyby kłusownictwo było czymś marginalnym nigdy by nie doprowadziło do powstania tak surowych praw.

W niektórych rejonach kłusownicy zaczęli nawet tworzyć gangi, przekształcając nielegalny proceder w niemal wojnę klas. Tworzyli hermetyczne, bezwzględne środowisko, a ich działalności sprzyjała akceptacja mieszkańców wsi i miasteczek, z których pochodzili. Takie grupy kłusownicze, były zdolne do skutecznego, bezlitosnego przetrzebienia sporych obszarów leśnych ze zwierzyny, niejednokrotnie w sposób brutalny i niehumanitarny.

Nie należy się dziwić, że dla właścicieli ziemskich kłusownictwo było niczym innym jak zwykłą kradzieżą. A zwierzyna była bardzo ceniona. Nie tylko do celów sportowych, ale i celów kulinarnych. Poza tym, nadmiar dziczyzny – gdy zapasów było pod dostatkiem – stanowił dla majątków, niemały dodatkowy, biznes. Dlatego właściciele obszarów leśnych dla ochrony swojej własności, zatrudniali gajowych, których zadaniem m. in. była opieka nad tym, co było na administrowanym terenie, ale i również hodowla, mająca z czasem uzupełnić lokalny inwentarz.

Jak się szybko okazało, pojedynczy strażnicy nie byli w stanie wiele wskórać. Dlatego powoływano niewielkie oddziały gajowych, wraz z pomocnikami, którzy reprezentując, co majętniejszych gospodarzy, walczyli z dobrze uzbrojonymi bandami kłusowników. A kłusownicy coraz bardziej się radykalizowali, stając się niebezpiecznymi i nieprzewidywalnymi ludźmi. Nierzadko strzelali do wszystkich, którzy weszli im w drogę: myśliwych, leśników, a także i do policjantów.  I zapewne jedną z takich ofiar stał się nasz miejscowy Förster Wecke.

W tego typu potyczkach po obu stronach zginęli ludzie. I nie było to zjawisko marginalne. Z czasem konflikt ten nabrał wręcz politycznego charakteru. W miarę jak bogaci, by chronić swoją zwierzynę, uciekali się do coraz bardziej brutalnych środków, miejscowi robotnicy i chłopi zaczęli uważać kłusowników za swoich orędowników w walce z wieloma niesprawiedliwościami i upokorzeniami narzucanymi im przez szlachtę.

W celu walki z kłusownictwem wspólne z policją organizowano obławy, które czasem obracały się w regularne leśne „bitwy”. W jednej z takich, na ziemiach polskich nieopodal Brześcia, w październiku 1927 r., doszło do regularnej strzelaniny, w której zginął gajowy, a jeden z policjantów został ciężko postrzelony. Przypadków tego rodzaju, w trakcie, których gięli ludzie można naliczyć bez liku. Zdarzało się to nawet wysoko urodzonym. By wspomnieć zastrzelonego przez kłusowników (28 I 1931 r.) hr. Rudolfa Emila Baworowskiego, który nie przeżył takiego spotkania w swoim własnym lesie. Dodatkowo, zwłoki hrabiego zostały ograbione ze sztucera, pieniędzy oraz papierosów.

Czasem dochodziło wręcz do paradoksów, kiedy te dwa odmienne, przeciwstawne światy incydentalnie się spotykały. Na Kresach Wschodnich to właśnie miejscowi kłusownicy pełnili rolę przewodników dla polujących w weekendy inteligentów z: Lwowa, Grodna czy Wilna. Postrzegani przez niedzielnych myśliwych, jako tzw. „leśni ludzie” uchodzili za wcielenie westernowych postaci, nieprzewidywalnych traperów, będący w stanie skutecznie wytropić zwierzynę, mający świetną orientację w terenie oraz w meteorologii.

Co by nie pisać, zjawisko kłusownictwa stanowiło ogromny problem i nigdy nie zostało wyeliminowane ani nawet poważnie ograniczone. Międzywojenna policja, straż leśna, a także środowisko myśliwskie próbowały przeciwstawić się nielegalnym polowaniom, organizując zasadzki, konfiskując nielegalnie posiadaną broń, likwidując wnyki, sidła i pułapki, jednak bez większych wymiernych rezultatów.

A my nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wykorzystali pretekstu i z tego mało znanego wydarzenia i zapomnianego miejsca nie zrobili kesza. A tym samym nie umieścili kolejnego miejsca na keszerskiej mapie okolicy, z jednoczesnym zaproszeniem do jego odwiedzenia.

Spoczywaj w pokoju leśny strażniku!

 

Kesz:

N 51 41.[A/3] + 162

E 016 34.[B/4] - 158

 

A - rok powstania obrazu "Ranny kłusownik" ("The Wounded Poacher")

B - rok śmierci (cały) Förstera Wecke (zamieszczony na obelisku)

 

Źródło:

Remigiusz Kasprzycki, Kłusownictwo w Drugiej Rzeczypospolitej [w:] Dzieje Najnowsze, Rocznik LI – 2019,

Zdj. Pinterest

Additional Hints (Decrypt)

Znfxbjnavr anghenyar, pvntavw j tóer - "qjn xebxv bq febxv"

Decryption Key

A|B|C|D|E|F|G|H|I|J|K|L|M
-------------------------
N|O|P|Q|R|S|T|U|V|W|X|Y|Z

(letter above equals below, and vice versa)